Chyba każdy rowerzysta ma jakieś rowerowe marzenia. Miejsca, które chciałby odwiedzić. Dystans, który chciałby pokonać. Góry, które chciałby zdobyć. I widoki, które chciałby chłonąć całym sobą.
Moim kolarskim marzeniem było zdobycie przełęczy Grimsel. Było, bo wjechałem! Albo nie, to nadal moje marzenie, bo chcę tam wrócić! I potem znów, i znów... Zresztą, spójrz na zdjęcie powyżej. To tylko fragment widoków na tej przełęczy. Absolutny majstersztyk natury, który musisz zobaczyć.
Wjechanie do tego miejsca sprawiło mi ogromną radość, bo jeszcze do niedawna byłem przekonany, że to nie moja liga i nie ma szans, żebym dał radę. Spełnienie tego marzenia pozwoliło mi bardziej uwierzyć w siebie, jeździć lepiej i z większą przyjemnością.
No ale co tam wjechanie. Najwięcej frajdy ponoć sprawiają zjazdy, więc zapraszam na film ze zjazdu! W sumie to chyba niedługo potem wreszcie nauczyłem się zjeżdżać w dolnym chwycie, więc trzeba tu wrócić i zjechać prawidłowo :)